Nie od dziś wiadomo, że traktory i kombajny są maszynami obecnie niezbędnymi na wsiach. Nie da się wyobrazić rolnika, który prowadzi nowoczesne gospodarstwo bez tych maszyn rolniczych. Nie ulega wątpliwości, że takie maszyny znacznie poprawiają pracę człowieka, a co za tym idzie, znacznie ją przyspieszają.
Najbardziej potrzebne są traktory i kombajny podczas żniw, które to są chyba najtrudniejszym i najbardziej pracowitym okresem w roku dla rolników. Pewnie już nikt nie pamięta czasów, gdy podczas żniw na polu pracowały całe rodziny, aby wyrobić się z ogromem pracy. Dzięki tym maszynom praca człowieka ogranicza się do minimum. Oszczędza się czas, zwiększa efektywność, rolnik zarabia więcej, może zaoferować więcej produktów swoim klientom, wszyscy są zadowoleni.
Już od dłuższego czasu mówi się o industrializacji (unowocześnieniu, umaszynowieniu) wsi. Ten fakt jest jakoby wymuszony, ponieważ rosną potrzeby rynku. Zatem rolnik, który chce zarobić więcej pieniędzy, musi swoją pracę wykonywać szybciej. Stąd też niezbędna jest inwestycja w maszyny rolnicze, takie jak traktory i kombajny. Polskie role zbliżają się błyskawicznie do standardów europejskich, jeśli jeszcze ich nie osiągnęły. Gospodarka staje się być bardziej profesjonalna. Wszystko to sprowadza się do faktu, że rolnik musi regularnie podnosić swoje kwalifikacje.
Dzięki traktorom i kombajnom praca na roli jest po prostu łatwiejsza.
Dziś chciałabym napisać parę słów na temat zdrowej żywności jako ratunku dla polskich rolników. Zacznę od przypomnienia, że rośnie świadomość ludzi na temat tego, co jedzą. Jest więc dla nich ważne to, aby spożywane jedzenie było zdrowe, ekologiczne i pochodziło z wiadomego źródła. Nie ma przecież bardziej wiarygodnego źródła niż nasze polskie role. Nie oszukujmy się, założenie, że masowe jedzenie jest niższej jakości, jest bardzo prawdziwe. Jeśli produkuje się na ilość, siłą rzeczy traci się na jakości (takie pokarmy są mniej zdrowe i mniej smaczne jednocześnie). Tak jest w większości branż i większości przypadków. W branży jedzeniowej dodatkowo dochodzi jeszcze ryzyko zatrucia lub trwałego uszczerbku na zdrowiu. Coraz głośniej w Polsce o niezdrowych dodatkach do wołowiny (priony) czy drobiu (dioksyny). Ekologiczna żywność staje się więc właściwie jedynym słusznym rozwiązaniem.
Oczywiście, ekologiczne jedzenie jest droższe. Musi takie być, ponieważ przykłada się większą wagę do jego jakości, a co za tym idzie, trzeba wydać więcej pieniędzy na utrzymanie uprawy lub hodowli. Warto jednak zauważyć, że wzrost świadomości Polaków powoduje, że są oni w stanie wydać więcej pieniędzy na jedzenie pewne, na produkty z polskich ziem.
Jak może na tym skorzystać przeciętny polski rolnik? Paradoksalnie, zacofanie polskich wsi jest tutaj dużym plusem. Nasi rolnicy korzystają często ze starych metod, które nie niszczą roślin tylko po to, aby urosły szybciej, lub niszczących smak hodowanych zwierząt. Właściwie więc polski rolnik naturalnie produkuje i wypuszcza na rynek ekologiczną żywność. Statystycznie, polski rolnik używa dziesięć razy mniej sztucznych nawozów, niż się to robi w Europie Zachodniej (w której, de facto, też jest moda na zdrową żywność – paradoks?).
Nawet polski rząd trzyma kciuki za tę akcję i od 2007 roku oferuje dopłaty do gospodarstw oferujących zdrową żywność. Dzięki temu, w ciągu roku, liczba takich gospodarstw powiększyła się dwukrotnie. Należy również wspomnieć o nowej ustawie (listopad 2010), która mówi o tym, jakie warunki musi spełniać rolnik, aby jego produkty były ekologiczne.
Trzymamy kciuki za polskich rolników! 😉
Hodowcy koni zaczynają być zaniepokojeni. I nie można się im dziwić, ponieważ zmieniły się warunki otrzymywania dopłat do hodowli tych zwierząt. Wcześniej było tak, że aby otrzymać pieniądze, należało mieć konie rasowe przez trzy pełne pokolenia przodków wpisanych do ksiąg. Przepisy się zmieniły i obecnie wymaga się już czterech pełnych pokoleń. Niestety, hodowcy są przestraszeni, ponieważ mało który z nich ma konie w tylu pokoleniach po tylu przodkach. Nie wiedzą, co zrobić w takiej sytuacji.
Zaczynają się przemyślenia i zmartwienia jednocześnie. Co teraz zrobić? Wcześniej otrzymywało się tysiąc pięćset złotych rocznie dla konia. Dzięki temu, wystarczało to w pewnym stopniu na utrzymanie zwierzęcia. Dzięki temu hodowcy mogli kupować siano lub zboże, aby odpowiednio odżywiać konie.
Wielu rolników zdecydowało się na hodowle koni właśnie dzięki temu dofinansowaniu. Teraz pojawia się problem, ponieważ większość z nich nie będzie już mogła liczyć na te pieniądze. Nawet hodowcy z trzydziestoletnim stażem będą mieli ten problem, ponieważ zwykle posiadają oni właśnie rasowe konie w trzecim pokoleniu.
Najczęściej hoduje się konie rasy śląskiej, ponieważ są one pod ochroną. Najwięcej dofinansowań jest w województwie podkarpackim, małopolskim i śląskim.
Hodowcy koni muszą teraz szukać innych sposobów na dofinansowanie, a wiadomo nie od dziś, że procedury o dofinansowanie ze środków Unii Europejskiej są zawiłe i skomplikowane.
I co zrobić w takiej sytuacji?
Witamy wszystkich potencjalnych czytelników na blogu rolniczym. Mamy nadzieję, że spodobają się Wam artykuły przez nas tworzone, które będą pisane rzetelnie z profesjonalnym podejściem. Rolnictwo jest naszym zainteresowaniem, dlatego też postanowiliśmy się podzielić naszą wiedzą. Zapraszamy do regularnego czytania.